piątek, 18 lipca 2014

#dwa

Jeździłem ulicami Londynu, tocząc wewnętrzną bitwę. Jeżeli przyleciała tutaj z powodu studiów, to wiedziałem, gdzie powinienem pojechać, lecz bałem się to zrobić, w końcu minęło tak wiele czasu. Czasu, którego nie byłem w stanie cofnąć, a tym bardziej słów, jakie padły z moich ust.
– Cholera. – jęknąłem z frustracją, zjeżdżając na pobocze. Co ja właśnie wyprawiałem. Odszedłem od niej z własnej, nieprzymuszonej woli. Dokonałem wyboru, którego żałuję, lecz wtedy to wydawało się najprostszą z opcji, dzięki czemu wiedziałem, że była bezpieczna i nikt nie zrobi jej krzywdy, tak, jak mi grożono.
Wysiadłem z samochodu. Musiałem ochłonąć. Ruszyłem w stronę najbliższej kawiarni. Nie mogłem iść się upić, musiałem zadowolić się kawą i toną pączków, które pochłonę  w samotności, jak te wszystkie zdesperowane dziewczyny w amerykańskich filmach.
Szedłem, patrząc przed siebie. Zapomniałem, że mam ponad metr dziewięćdziesiąt, przez co osoby o wiele niższe mogły zostać niezauważone, tak, jak ta teraz.
– Przepraszam. – rzuciłem szybko, podnosząc ją delikatnie. Wyczuwałem w powietrzu znajomy zapach truskawek.
Kiedy otrzepała kwiecistą spódniczkę z pyłu, wreszcie na mnie spojrzała. Znajome spojrzenie ciemnych, brązowych oczu przeszyło mnie na wskroś. Dziewczyna chyba mnie nie rozpoznała, ponieważ nie wyglądała  na zdezorientowaną, czy złą.
– Nie ma problemu, następnym razem po prostu uważaj, pamiętaj, że nie każdy jest taki wysoki. – uśmiechnęła się  do mnie ciepło, a gdy chciała odejść, złapałem ją w ostatniej chwili za ramię.
– Kawa lub ciasto, jako wynagrodzenie? – wiedziałem, że nie odmówi, za bardzo kochała słodkości.
Pokiwała potwierdzająco głową, po chwili zastanowienia.
Oboje ruszyliśmy w stronę pobliskiej kawiarni. Chciałem upewnić się, że  nie miała pojęcia o tym, kim byłem.
– Jak się nazywasz? – postanowiłem zadać najprostsze z możliwych pytań.
– Noen, a Ty? – no tak, zapomniałem, że ona także mogła o to zapytać. Postanowiłem powiedzieć prawdę.
– Luke. – zmarszczyła nos, lecz nie skomentowała tego .
Ona chyba naprawdę mnie nie poznawała. Zresztą, zmieniłem się. Miałem jaśniejsze włosy, kolczyk w wardze i tatuaże, wtedy byłem "czysty".
– Opowiedz mi o sobie. – poprosiła, szukając w karcie odpowiedniego zamówienia. Kiedy podeszła kelnerka, zrobiłem coś naprawdę głupiego.
– Dwa razy duża, gorąca czekolada z piankami, lecz w tej dla niej pianki mają być malutkie, z jednej mają być cztery, a do tego brownie czekoladowe bez żadnych dodatków, po prostu samo ciasto. – spojrzała na mnie zaskoczona. Uderzyłem się mentalnie w twarz. Co ja wyprawiałem, przecież nie będę w stanie się z tego wytłumaczyć, chociaż...
–  Wybacz, moja przyjaciółka zawsze to zamawiała, przyzwyczajenie. – błagałem w myślach, aby kupiła to.
Skinęła niepewnie głową, lecz nie drążyła dalej tego tematu, przez co mogłem odetchnąć z ulgą, choć nie do końca, ponieważ musiałem dopisać kolejne kłamstwo do mojej listy.
– No więc, opowiesz mi coś? – ponownie zwróciła się do mnie z najgorszym pytanie, jakie mogła wybrać.
Westchnąłem ciężko i w głowie powoli układałem historię, jaką byłem w stanie jej opowiedzieć.
– Wyjechałem z rodzinnego kraju, wraz z przyjaciółmi mieszkam w centrum Londynu. Mam pracę. Wszystko jest... zwyczajne. - wydawało mi się, że to odpowiednio skrócona wersja mojego życia.
– Gdzie pracujesz? – ona naprawdę wie o co zapytać. Dzięki temu, że pojawiła się kelnerka z naszym zamówieniem, miałem chwilę na wymyślenie dobrej wymówki, jednak nic nie przychodziło mi do głowy, w końcu mruknąłem:
– Walczę. – zakrztusiła się napojem, z którego właśnie pociągnęła pierwszy łyk przez słomkę.
– Ale... Ale walczysz, że bijesz się dla pieniędzy? – jej głosy był cichy, przypomniałem sobie, kiedy szeptała mi do ucha, jak bardzo mnie kochała, albo kiedy opowiadała mi jakieś sekrety dotyczące na przykład gwiazd. Uwielbiałem słuchać z jakim zaangażowaniem mówiła. Interesowałem się wszystkim, o czym wspominała, ponieważ potrafiła dobrać słowa tak, że każdy przekonywał się do wszystkiego.
– Tak. – przytknąłem, biorąc gryza mojego ciasta. Uwielbiałem je, a wszystko przez dziewczynę, która siedziała na przeciw mnie, nawet nie zdając sobie sprawy z tego kim byłem. Zastanawiałem się ile czasu minie nim wreszcie mnie rozpozna.
– A Ty, co robisz w Londynie? – postanowiłem, że teraz to ja będę zadawał pytania, przynajmniej nie będę musiał niczego wymyślać.
– Przyjechałam tu studiować. Oxford czeka. - uśmiechnęła się do mnie, jednak jej mina szybko uległa zmianie. – Marzenia. Nie dostałam się, ale spróbuję za rok. Teraz muszę tutaj zarobić i utrzymać się, a  nie będę musiała wracać do Sydney. – zrobiło mi się przykro. Jak mogli jej nie przyjąć? Najlepsza ze wszystkich, zawsze. Najlepsze stopnie, zajęcia dodatkowe, do tego najbardziej obiecująca absolwentka naszego liceum. Wtedy miała przed sobą jeszcze rok, a już tak mówiono.
Byłem z niej cholernie dumny, gdy odbierała nagrody.
– Na pewno Ci się uda. – powiedziałem, spoglądając na nią. Posłała mi lekki uśmiech. Dopiła swój napój do końca i odsunęła dłonią kubek.
– Będę musiała się zbierać. – spojrzała w stronę okna, zdając sobie sprawę, że już się ściemniło. 
– Mogę Cię odwieść. – zaproponowałem, wzruszając ramionami.
Chociaż starałem się udawać obojętnego, wewnątrz cały wrzałem. Chciałem wiedzieć, gdzie mieszkała, chciałem być obok. Cały czas.
– W sumie, czemu nie. – odparła, zakładając dżinsową kurtkę na ramiona.
Uregulowałem rachunek, nie słuchając protestów dziewczyny. W końcu to ja ją zaprosiłem, więc było to dla mnie oczywiste.
– Jesteś taki uparty, dokładnie, jak mój chło... Były. - poprawiła się szybko, za szybko. Widziałem rumieńce. Czyli, że ona wciąż o mnie myślała.
– Mam nadzieję, że to komplement. – zwróciłem się do niej, gdy przechodziła przez drzwi, które przed nią otworzyłem.
Chciałem zrobić, jak najlepsze wrażenie.
– Potraktuj to jako pozytywną uwagę. – stwierdziła, idąc obok mnie. Musiałem, co chwilę zwalniać, przypominając sobie, że Noen miała niecałe sto sześćdziesiąt centymetrów. 
– Może mi o nim opowiesz? – poprosiłem, modląc się, by posłuchała. 
– Macie tak samo na imię, ale to pewnie zbieg okoliczności, przecież nie mógł być jedyny na świecie, chociaż, dla mnie był. – westchnęła cicho. Widziałem smutek na jej uroczej twarzy. Wtedy dotarło do mnie, jakim egoistom jestem.
– Przepraszam, nie musisz nic mówić. – zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie. Otworzyłem drzwiczki pojazdu, czekając, aż zajmie miejsce.
Gdy to zrobiła, obiegłem auto, siadając za kierownicą. 
Włączyliśmy się do ruchu, wtedy Noen powróciła do poprzedniej rozmowy.
– Tęskniłam za nim. Ale otrząsnęłam się. – co? Kątem oka spojrzałem na dziewczynę. Wydawała się... zamyślona.
Nie powinno mnie to dziwić, że zdążyła zapomnieć, przecież miała do tego pełne prawo. Nie ona odeszła tylko ja. 
– Czyli, masz kogoś? – zapytałem niepewnie. 
Miałem nadzieję, że powie nie, jakkolwiek źle to zabrzmiało. 
– Tak. Mam chłopaka. – odpowiedziała cicho, a mój świat runął.
Moja księżniczka kogoś miała, a ja nie mogłem na to wpłynąć w żaden, cholerny sposób. 
– Jesteś z nim szczęśliwa? – pogłębiałem temat, który nie powinien mnie obchodzić.
– Tak, chyba. – zaczęła, marszcząc czoło. – Nie, to jednak złe określenie. Jestem... Po prostu daję radę i próbuję. Szczęście było przy Luke'u, teraz mam po prostu poczucie bezpieczeństwa oraz spokój. – wyjaśniła, a ja zobaczyłem światełko nadziei w moim tunelu.
– Gdzie mam jechać? – postanowiłem zmienić temat, dowiedziałem się tego, czego chciałem. Na tym zakończyłem moje śledztwo.
Podała mi nazwę ulicy. Jak się okazało mieszkała parę domów dalej. Ucieszył mnie ten fakt, jednak moje chwilowe uniesienie rozpłynęło się w powietrzu tak szybko, jak zobaczyłem wychodzącego z budynku bruneta, do którego podeszła Noen.
Przywitała się z nim dość czułym pocałunkiem.
Miałem ochotę podejść i przyłożyć mu. Ona była moja.
Westchnąłem ciężko, no właśnie, była. Kluczowe słowo.
– Będę jechał. – rzuciłem niezręcznie, przeczesując włosy dłonią. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. Patrzyła w moje oczy. Widziałem znajomy błysk.
Uznałem, że to dobry moment, aby się wycofać. Zapomniałem, że potrafiła przejrzeć każdego. Jednym, głębszym spojrzeniem.
– Cześć. – rzuciłem przez ramię, wsiadając ponownie do mojego samochodu.
Czułem na sobie jej wzrok, kiedy odjeżdżałem z piskiem opon. 
Nie mogła wiedzieć. Było na to za wcześnie.


4 komentarze:

  1. jkfhsdfks jejuu... ona się domyśliła ? :o
    Masz dziewczyno świetny pomysł na opowiadanie, aż chce się czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale był tam jeden błąd :) świetne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ona już wie, nie jest pewna, ale już się domyśla
    jestem prawie przekonana że w następnym rozdziale już się przekona ;D
    Niesamowity rozdział ;)
    To opowiadanie ma bardzo duży potencjał ;D
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaa wspanialy rozdzial💝💝💝 jaka ona jedt gupia ze sie nie domyslila ze to Luke lmao 😃😃

    OdpowiedzUsuń